Komentarze: 3
To mi się dzień udał... w szkole całkiem spoczko. Potem pojechałam do Cze-wy i tam połaziłam po targach budowlanych (uwielbiam!) i byłam w kościele takim jednym chwilę. Potem pojechałam do babci. Zobaczyłam, że u adriana w domu ciemno. "Uuuu" - takie coś mi się z ust wyrwało. A moja siora mi mówi że siedzą. Odwróciłam się i rzeczywiście siedzieli przed domem adriana. Nie wiedziałam czy iść czy nie iść. Powiedziałam dziadkom "dzień dobry" i poszłam. Raz kozie śmierć. Wymieniliśmy grzeczności z koleżkami i zobaczyłam że podjeżdża mój samochód ;( powiedziałam że muszę już jechać ( a oni mnie namawiali na spacer i żebym została na weekend i nici). "Narka" ale i tak humor popraiony. Wiem, że mam tam po co wracać. Oczywiście do przyjaciół, bo kochanego mam u siebie w mieście, na ulicy, niedaleko. Wogóle dzisiaj to wszystkich kocham :) ale myszorka nie widziałam :( Po za tym koło kościoła takich fajnych skejcików widziałam że nonmalnie szOOk. (JA NIE SŁUCHAM EVANESCENSE hihihi)